niedziela, 21 listopada 2010

Część 5 podróży w kosmos


21 November 2010 Witajcie moje kudłate Pandy,
nasz konkurs pisarski trwa cały czas, a oto jego kolejna część. Nasza przygoda kosmiczna, w której Pandy odwiedzają planetę naszych przyjaciół Nui i Trawui o nazwie, Chiconahuiehecat. Ale zanim przedstawię wam kolejną część muszę powiedzieć coś bardzo ważnego. W ciągu ostatnich kilku tygodni wykazaliście się ogromną fantazją i talentem pisarskim! Czapki z głów, moje kochane kosmiczne Pandy. Nawet sobie nie wyobrażacie jak trudno było mi wybrać JEDEN fragment spośród tylu wspaniałych opowiadań… ale niestety zwycięzca może być tylko jeden, a dzisiaj jest nim Broik. Przeczytajcie więc, jak dalej potoczyła się nasza historia:
Jak już wspomniałem w ostatnim liście, porwał mnie Chiukruczione , a następnie schwytał przyjaciół, którzy chcieli mnie ratować! Najgorsze było to, że w pośpiechu Nui i Trawui nikogo o tym nie powiadomili, tylko od razu przybiegli mi na ratunek. Nikt więc nie wiedział, że jesteśmy uwięzieni i przypięci kajdanami… i właśnie w tym momencie na nie spojrzałem. Niby kajdany, ale nie takie sobie normalne. Te kajdany zrobione były z karmelków!!! (Czy wszystko na tej planecie jest jadalne ?! ) Ucieszyłem się strasznie i spróbowałem je rozerwać. Niestety na próżno – były za twarde. I nagle mnie oświeciło! Szepcząc wtajemniczyłem kolegów w mój plan i wzięliśmy się do roboty. Zacząłem krzyczeć na cały głos “Pomocy!!!”,  odwracając w ten sposób uwagę Chiukruczione. A Nui i Trawui w ekspresowym tempie zaczęli lizać karmelowe kajdany. Lecz moje zadanie nie było takie łatwe. Musiałem odwracać uwagę Chiukruczione przez dobre 10 minut, gdyż karmel był bardzo gruby. W końcu się udało! Jedna z kajdan Nui pękła, po czym drugą oderwał wolną ręką. Chwycił krzesło i uderzył z całej siły porywacza w głowę. Niestety krzesło było z pianek, więc nie stała mu się krzywda. Oszołomiło go to na krótką chwilę, co dało nam czas na ucieczkę. Gdy zacząłem biec, usłyszałem głos Trawui. Krzyknął, że nie możemy zostawić bandyty na wolności. Niewiele myśląc, chwyciłem ciągutkową linę i owinąłem nią porywacza, który właśnie dochodził do siebie. Paręnaście minut później Chiukruczione został zamknięty w celi. Natomiast Nui, Trawui i ja otrzymaliśmy honorowe medale za odwagę. Kusiło mnie, żeby zjeść ten medal (był zrobiony z żelek i toffi), lecz jakoś się powstrzymałem. Gdy cała sytuacja wydawała się być opanowana, porywacz niespodziewanie zniknął, zostawiając wielką dziurę w czekoladowej ścianie…
Uff, to dopiero było opowiadanie! Naprawdę trzymało w napięciu Broik! Ale pojawia się zatem ważne pytanie :!: : Jak porywaczowi udało się uciec? Co oznaczała ta dziura w ścianie? Czy udało się go schwytać ponownie? Co się później stało?
Napiszcie nie więcej niż 15 linijek w komentarzu o tym, co przeżyliście! Panda, której opowiadanie wybiorę dostanie w nagrodę medal za odwagę!

Do następnej niedzieli! I nie przegapcie przez to pisanie imprezy w igloo ;)
Love & Peace
gewcio

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz